Założenie było takie, że będzie to blog głownie o wnętrzach i ich dekorowaniu ;-)
Ale, po krótkim namyśle, doszłyśmy do wniosku, że czujemy lekki niedosyt. Czasem zachwyci nas piękny budynek lub ławka, na której na chwilę przysiądziemy, innym razem jesienne drzewa w parku... dlaczego by o tym nie wspomnieć? Dlatego, też od czasu do czasu będziemy zamieszczały wpisy związane z miejscami, które nas zachwyciły i zainspirowały i które wydadzą się nam w jakiś sposób interesujące. Niekoniecznie, będzie to wynikało tylko z ich wystroju.
Ale, po krótkim namyśle, doszłyśmy do wniosku, że czujemy lekki niedosyt. Czasem zachwyci nas piękny budynek lub ławka, na której na chwilę przysiądziemy, innym razem jesienne drzewa w parku... dlaczego by o tym nie wspomnieć? Dlatego, też od czasu do czasu będziemy zamieszczały wpisy związane z miejscami, które nas zachwyciły i zainspirowały i które wydadzą się nam w jakiś sposób interesujące. Niekoniecznie, będzie to wynikało tylko z ich wystroju.
I taki temat właśnie chciałybyśmy poruszyć dziś. Bardziej lifestylowy, niż dekoratorski ale równie ciekawy, bo związany z ideą Slowfood. Sobota, to dzień w którym większość zapracowanych w tygodniu Polaków wybiera się na zakupy, celem uzupełnienia lodówkowych zapasów. Część z nas robi je w pobliskim supermarkecie, inni w zaprzyjaźnionych "spożywczakach" i na bazarkach. A wy do której z grup się zaliczacie?
My dziś wybrałyśmy się na Le Targ w miasteczku Wilanów. Jest to miejsce, w którym zbierają się producenci żywności, od których można kupić świeże i smaczne produkty. Ale nie tylko...to również miejsce, w którym chleb ma zapach (i nie mówię tu o mrożonym pieczywie, odgrzewanym w piecach marketów), konfitury smakują ja te, które robiła nasza babcia (trochę szkoda, że nie wpadła nigdy na połączenie buraka z pomarańczą, bo to prawdziwa pycha :-) a warzywa i owoce nęcą i pachną jak z przydomowego ogródka. Ryby, wędliny, pierogi, sery ... człowiekowi aż ślinka leci i naprawdę ma się ochotę kupić wszystko na raz i zjeść od razu w drodze do domu :-) Miłośnicy kuchni śródziemnomorskiej (tak, to my!) również nie będą rozczarowani. Oliwki, makarony, pesto - można znów poczuć się jak na wakacjach.
To fajna alternatywa dla smakoszy. Ale i dla osób, które lubią wiedzieć, kto tak naprawdę wyprodukował jedzenie, które zaraz zjedzą. Mamy pewność, że zrobił to z należytą starannością i troską o klienta, nie dorzucając do tego tony konserwantów i polepszaczy.
A to przecież bardzo ważne, w końcu "jesteś tym co jesz" ;-)
Dodatkowo atmosfera na Le Targu jest mocno przyjacielska, z każdym sprzedawcą można porozmawiać o oferowanych produktach czy po prostu pożartować. To wszystko razem spowodowało, że wróciłyśmy do domu objuczone smakowitymi zakupami, przeszczęśliwe i zauroczone klimatem tego miejsca.
A teraz pisząc tego posta zajadamy pachnący chlebek z pikantnym pesto all'Arrabbiata (polecamy!)...... i wiemy na pewno, że jeszcze tam wrócimy ;-)
Poniżej kilka "smakowitych" fotek, na zaostrzenie apetytu. A czy według Was jedzenie może być designerskie? ;-)
Zaczarowana Latarenka
Zaczarowana Latarenka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń